Clarity EV – auto, którego wstydzi się Honda

Są w świecie motoryzacji pomysły dobre, które ktoś po drodze ostro spieprzył, tak powstał Fiat Multipla. Są też pomysły, które były złe, a jednak udało się z nich coś zrobić. Tak było z Porsche Panamera, które na początku wydawało mi się okrutnie złym pomysłem. Są też pomysły złe, na których nie ma czego ugrać. Tak powstał Prius.

Honda w tym roku popełniła Priusa.

Honda Clarity EV

Nowa Honda Clarity EV

Swoimi pierwszymi wrażeniami o nowej Hondzie podzieliłem się przy okazji artykułu o ciekawych autach z New York Auto Show. Mamy teraz o nim trochę więcej informacji.

Osiągi tego auta są jak jego wygląd. Słabe. Clarity EV na jednym, pełnym ładowaniu przejedzie mniej niż 150 kilometrów. Wynik dobry kilka lat temu. Dziś, w erze Tesli Model 3, Chevroleta Bolta i chwilę przed nowym Nissanem Leaf ten wynik nie jest nawet słaby.

Bateria znajduje się blisko tyłu auta, przez co zajmuje miejsce w bagażniku. Pod maską z kolei jest mnóstwo wolnego, niezagospodarowanego miejsca. Powód? Clarity EV zostało zbudowane na platformie dla hybryd. Po prostu wyjęli spalinowy silnik i voila!

Wydaje mi się, że Honda wie, że ten projekt to porażka, ale z jakiegoś względu nie chce się wycofać całkowicie z tego projektu. Zamiast tego będzie oferować to dziwne autko tylko w Stanach Zjednoczonych. Nawet nie w całych. Tylko w Kalifornii i Oregonie.

Honda Clarity EV tył

Auto, dla którego nie ma miejsca.

Honda ma w ofercie wiele ciekawych aut. Niekoniecznie pięknych, ale takich, które mają swoich fanów. I tu na scenę wchodzi Clarity EV (całe na biało). Ma być gorszym Civiciem, czy mniejszym i gorszym Accordem? Bo powiedzmy sobie szczerze, oba te auta aż proszą się o elektryczne wersje. Do tego są ładniejsze.

Wyglądają też lepiej. Przód Clarity EV wygląda dobrze. Nie ma efektu wow, nie jest to auto, za którym bym się oglądał, ale nie kaleczy oczu. Jednak to, co się dzieje za drzwiami kierowcy, woła o pomstę do nieba. Już nawet jestem w stanie jakoś usprawiedliwić to zabudowane tylne koło. Jednak jest powód, przez który nikt tego nie robi od lat pięćdziesiątych. To po prostu zły pomysł. Nie ważne, pomijam. To, co się dzieje z tyłu wygląda, jakby ktoś upuścił gliniany model tego samochodu na ziemię, ale wstydził się przyznać, więc poszło dalej. Myślę, że to przez te wypukłości nad tylnym kołem. Może miały być kobiece kształty, jak w Peugeocie 206, a wyszła Wenus z Willendorfu.

Wiem, że zjechałem nowego Civica za tył, jednak okazuje się, że mogło być gorzej. Teraz nawet zaczyna mi się podobać.

Honda Clarity EV kokpit

Nowe życie martwego projektu

Jak wszyscy widzą z telewizji, dzięki serialom takim jak Ally McBeal czy Prawo i Porządek, przepisy w USA są dziwne. De facto na całym świecie regulacje dotyczące aut zmierzają w trochę niebezpiecznym kierunku.

W 2012 roku przepisy w Kalifornii nakazywały sześciu największym producentom (Honda, GM, Toyota, Nissan, Ford i Fiat-Chrysler) zacząć sprzedawać auta, które nie emitują żadnych zanieczyszczeń, ergo aut elektrycznych. Powiedzmy sobie szczerze, te firmy nie były na to gotowe. Tak powstał tzw. Compliance Car, czyli auto, które powstało tylko po to, aby spełnić jakieś przepisy.

Auta takie to nic nowego. Wcześniej mnóstwo aut powstawało tylko w określonej w przepisach liczbie, aby sprostać regulacjom dotyczącym wyścigów. Teraz tylko po to, aby jacyś ludzie w za dużych marynarkach i z brzydkimi krawatami mogli poklepać się po plecach, że ratują planetę i słupki poparcia.

Z wielkiej, Amerykańskiej szóstki, tylko Nissan nie wypuścił auta „zastępczego” i rozpoczął sprzedaż Nissana Leaf.

Honda Clarity EV wnętrze

Honda, której nikt nie kupi.

Honda tak bardzo nie chce sprzedawać Clarity EV, że udostępnia ją tylko w dwóch stanach, tylko w leasingu i do tego w większej cenie niż inne elektryczne auta z podobnym zasięgiem. Nie będzie stał w salonach, a żaden dealer nie ma przykazania, aby go oferować. Auto jest brzydkie i niepraktyczne pod każdym względem. Auto martwe, jeszcze zanim się narodziło. Inni producenci przynajmniej udają, że się starają.