Największy rywal Tesli powraca!

Dawno temu, gdy wyłoniła się Tesla model S, rynek był dużo mniejszy, a największą konkurencją dla eSki był Fisker Karma. Pamiętacie go? No właśnie ja też nie.

Fisker Karma wraca.

W ostatnim czasie bardzo wiele firm wstaje z martwych. Można wręcz powiedzieć, że to świt samochodowych trupów. Chociażby TVR, żeby daleko nie szukać. Tym razem wraca Karma. Pod nowym zarządem i z obcym kapitałem, ale wraca.

Żeby zrozumieć co właściwie się teraz dzieje musimy cofnąć się do roku 2010. tesla nie jest jeszcze motoryzacyjnym molochem który wartością przerasta General Motors. Tesla w tej chwili to startup tego gościa od PayPala z jednym, średnio udanym, sportowym autem w ofercie. I wtedy wyłonił się model. Cały na biało.

Tak naprawdę nie wiem, w jakim kolorze były pierwsze prototypy. Teraz Model S to elektryczna królowa piękności i w kategorii sedanów nikt nawet nie próbuje jej zdetronizować. Inaczej sprawa wygląda wśród mniejszych aut. Jednak na samym początku to nie było takie oczywiste.

Co się stało z Karmą?

Fisker Karma, samochód stworzony przez Henrika Fiskera był wtedy najpiękniejszym elektrycznym sedanem. Ten gość zaprojektował Astona Martina V8 Vantage i BMW Z8. Więcej rekomendacji nie potrzebuję. Do tego, w odróżnieniu od Modelu S, Karma miała silniczek benzynowy na pokładzie, aby wspierać niedostatki prądu. Czyli mamy dużo piękniejsze auto z charakterem, które da sobie radę w razie, gdyby nie było prądu. Co mogło pójść nie tak?

Pech. Zwykły pech. Huragan Sandy zalał parking z kilkuset modelami Fiskera Karmy. Do tego dostawca baterii ogłosił upadłość. Do 2013 roku Fisker zbankrutował, zostawiając Tesli drogę do zwycięstwa. Na szczęście ktoś firmę odkupił i wznowił produkcję!

Karma Revero

Pod nowym szyldem auto nazywa się Karma Revero i kosztuje około 140 tysięcy dolarów. Model S przy Karmie wygląda jak facet w kobiecych ciuchach obok Scarlett Johanson. Na tych dwóch autach widać różnicę między projektowaniem auta przez inżynierów a projektowaniem przez artystę. Od Karmy Revero nie można oderwać oczu. Każdy detal jest dopracowany.

Bateria ma pojemność 20.8 kWh. Teraz to niewiele, ale musimy pamiętać o benzynowym silniku oraz o dachu z paneli słonecznych. Zagrożenie zostania w polu bez energii spada prawie do zera. Silnik nie ma połączenia z osiami, zamiast tego działa jako generator. I to niemały, bo aż 235 konny. Koła napędzają dwa elektryczne silniki o łącznej mocy ponad 400 koni mechanicznych. Od zera do setki to piękne cudo rozpędzi się w 5,4 sekundy. Nie jest to blisko rekordu Tesli, ale z takim wyglądem Karma nie musi być we wszystkim najlepsza.