Biorąc pod uwagę jak bardzo moje przewidywania się sprawdziły, powinienem zostać jasnowidzem.
Na wstępie zaznaczę. Impreza bardzo mi się podobała. bardzo fajnie, że coś się dzieje, że można popatrzeć na fajne samochody, posłuchać jak mruczą, poobmacywać wzrokiem hostessy itd. Problem leży po pierwsze w sporcie, po drugie w pewnych aspektach organizacji, które obniżają wartość całej imprezy. Ale po kolei.
I nastał wieczór, i nastał poranek – dzień pierwszy.
Targi, tuning i inne takie
Najlepsza i najlepiej zorganizowana część imprezy. Naprawdę było na co popatrzeć. Chociażby taki Datsun 240Z ze zdjęcia powyżej. Takich piękności nie widuje się codziennie. Nie będę się rozpisywał, po prostu świetna robota. Resztę ciekawostek możecie zobaczyć w naszej galerii.
Drag – sport czy nie sport?
Z dragiem mam ten problem, że czuję się, jakbym dostawał niepełnowartościowy produkt. Naprawdę podziwiam czas reakcji, wyczucie auta, a przede wszystkim pasję i miłość włożoną w te arcydzieła. Bo auta są świetne. Tylko zarówno szybki czas reakcji, jak i umiejętne przyśpieszanie i zmiana biegów mamy w rajdach. Razem ze spektakularną jazdą po zakrętach. W dragu jadą tylko do przodu, to tylko jeden aspekt prowadzenia auta z wielu. Dlatego nie rozumiem widowiska. Z drugiej strony, Curlingu też nie rozumiem. I tak było w dzień.
Noc jest ciemna i pełna strachów
Z kolei wieczorem, zacząłem rozumieć. Ale tylko trochę. Kiedy wyjechały naprawdę potężne maszyny, a słońce skryło się za horyzontem zaczęła się prawdziwa zabawa. Chociaż, może to tylko 2 niesamowite nissany GTR przemawiają przeze mnie.
Kaj ty fanzolisz?
Muszę zwrócić uwagę na komentatorów. O ile kobieta ogarniała o co chodzi, to koleś po prostu tragedia. Jeśli nie ma w tym mieście nikogo kto chociaż odrobinę zna się na motoryzacji i potrafi mówić do mikrofonu to za rok ja to zrobię. Naprawdę zgłaszam się na ochotnika do tej niewdzięcznej roboty. Ja rozumiem, że stres, że ludzie, że głośno ale gość pomylił się nawet w ilości przejazdów. Przeszkadza mi po prostu jego rażący brak przygotowania do imprezy. Dajcie mu za rok kartkę ze wszystkimi informacjami. Może będzie lepiej.
I nastał wieczór, i nastał poranek – dzień drugi.
Największa tragedia
Widzicie ten parking. ANI. JEDNEGO. WOLNEGO. MIEJSCA. Musiałem zaparkować gdzieś daleko i jechać tramwajem. Czułem się jak kierowca priusa. Jak alkoholik na arabskim weselu. Jakbym uprawiał jogę albo nie jadł mięsa. Po prostu straciłem całe swoje człowieczeństwo w jednej chwili. Nigdy więcej.
Tokyo drift
Jako, że to było na dachu galerii, organizatorzy ogłosili wszem i wobec że to drift w stylu tokyo drift. Dla przypomnienia.
My dostaliśmy 5 zakrętów. Część przejeżdżali dwa razy więc w sumie 7. Po 15 minutach widziałem już wszystko, więc nie było sensu spędzać całego dnia na dachu galerii. Chcę też zaznaczyć, że rozumiem taką, a nie inną decyzję organizatorów. Hajs się zgadzał. I to nic złego.
Z drugiej strony, drift mnie kupił. Chłopaki mają naprawdę niesamowite umiejętności, a maszyny… Aż brakuje mi słów. Coś cudownego.
Wywali się czy nie?
Powiem głośno to o czym wszyscy myślą. Oglądamy motocyklistów z tego samego powodu, przez który oglądamy skoki narciarskie. Dla wypadków. Ja nic takiego nie widziałem. Nuda. Wolę 4 kółka.
I nastał wieczór, i nastał poranek – dzień trzeci.
A nie. To już koniec
Podsumowując. Impreza bardzo fajna, ale wszystko co ciekawe można zamknąć w około godzinie. Tylko Nissany GTR wydłużały zabawę, bo ich nigdy za dużo. W skali od Maluch Racer do Le Mans daję im przejazd Veyronem przez centrum warszawy o 15.
Dobra, nie tylko Nissany.
