Niemcy chcą pozbyć się silników spalinowych do 2030 roku

Dokładnie, dobrze czytacie. W obronie klimatu, ekologii i marchewek rosnących przy drogach. W całej unii europejskiej rzecz jasna. Nie znaczy to, że każdy Janusz musi zezłomować teraz swojego Passata. Po prostu po 2030 możecie kupić tylko samochód elektryczny. Albo z ogniwem wodorowym.

Diesel na celowniku

Czy do tego czasu jesteśmy bezpieczni? Nie do końca. Normy emisji prawdopodobnie będą ciągle zaostrzane, a posiadacze kopcących samochodów będą obarczani coraz to nowymi opłatami. Szczególnie dostanie się dieslom jako tym bardziej szkodliwym. Celem jest zduszenie sprzedaży przez obniżenie opłacalności posiadania takiego samochodu. Dojdą do tego ulgi na ekologiczne samochody i coraz większa dostępność stacji ładowania. Sprzedaż „ropniaków” i tak ciągle spada. Największy spadek był wywołany aferą grupy Volkswagen i prawdopodobnie już się nie podniesie. Targi w Paryżu pokazały, że wyścig trwa. Jeśli rezolucja o ograniczeniu sprzedaży samochodów z silnikami spalinowymi przejdzie, będziemy znali datę zakończenia tego wyścigu. Dostosuj się lub zgiń.

Spaliny dla bogatych

Pisząc o tym, ze Ferrari nie ma w planach elektrycznego samochodu, snułem czarne wizje o tym, jakoby benzyna miała stać się towarem rzadkim i luksusowym. Działania proekologiczne Unii Europejskiej potwierdzają tylko moje domysły. Prawdopodobnie przez to ceny benzyny będą rosły już tylko w górę, aby wymusić przesiadkę na elektryka. Tylko Rosja ma dalej wszystko gdzieś. A przemyt ropy z obwodu Kaliningradzkiego będzie dochodowy jak nigdy.